Brutal Legend cover

Brütal Legend (2013)

Muzyka… hmmm… temat rzeka. Dla wielu osób jest motorem napędzającym życie, sposobem na miłe spędzanie czasu, pasją, pracą, a czasem nawet religią. Studio Double Fine uraczyło fanów cięższych brzmień nie lada gratką. W nasze ręce oddało produkt, który czerpie garściami ze świata heavy metalu i rocka. Zatem – are you ready to rock?


Fabuła

Akcja Brütal Legend rozgrywa się w pierwszej dekadzie XXI wieku. Eddie Riggs (w rolę którego wcielił się Jack Black) pracuje jako roadie dla kiczowatego pseudometalowego zespołu Kabbage Boy. Nasz bohater robi swoje i z pewną goryczką akceptuje zmiany, które nastąpiły w metalu na przestrzeni lat. Twierdzi, że nie pasuje do tych czasów i powinien urodzić się w latach 70, kiedy to rock i metal był stylem życia dla wybrańców. Eddie jest oldschoolem, który utożsamia się z klasycznym metalem/rockiem. Gardzi tandetą, pozerstwem, glam rockiem i nu-metalem. Żegnajcie zatem Nickelbacki, Bullet for my Valentine’y i Linkin Parki. Witajcie Motorhead, Saxon, Black Sabath oraz Megadeth.

Właściwa akcja zaczyna w chwili, kiedy na jednym z koncertów dochodzi do wypadku. Jeden z muzyków wchodzi na część dekoracji, po chwili traci równowagę i zaczyna spadać. Na szczęście Eddie jest w pobliżu i ratuje ofermę, lecz tym samym poświęca swoje życie. Z jego ciała sączy się krew, która dostaje się do klamry w pasie z wizerunkiem demona. W tej samej chwili magia zaczyna działać. Olbrzymi demon stanowiący element sceny ożywa i uśmierca wszystkich członków zespołu. Natomiast Eddie zostaje przeniesiony do magicznej i mrocznej krainy, w której toczy się walka między prawdziwym metalem a tym, co dla nas metalowców kojarzy się z komercją i tandetą.


Rozgrywka

Zaczynamy naszą przygodę nie wiedząc, gdzie jesteśmy. Szybko okazuje się, że nie jest to piekło, lecz dziwna kraina fantasy, w której czyhają liczne niebezpieczeństwa. Będziemy walczyć z glamowcami, seksualnymi monstrami przypominającymi zakonnice, dzikimi metalowymi świniami, katami z olbrzymimi pięściami itp. W naszej walce nie jesteśmy osamotnieni. Od początku będzie nam pomagać urocza gotka – Ophelia, która oprócz tego, że wpadła w oko naszemu bohaterowi, jest naszą przewodniczką po świecie metalu. W Brütal Legend mamy do dyspozycji dwa rodzaje broni: topór oraz gitarę elektryczną w stylu Flying V. Każda z broni ma swoje specjalne uderzenia. Topór oprócz klasycznego siekania posiada potężny wyskok z kończącym uderzeniem. Natomiast gitara elektryczna jest bronią krótkodystansową, dzięki niej możemy elektryzować wrogów.

W samej rozgrywce usłyszymy wiele klasycznych utworów metalowych i rockowych, jednak co cieszy najbardziej to pojawiające się legendarne postacie ze świata muzyki. Pierwszą, na którą natrafimy, będzie sam książę ciemności, czyli Ozzy Osbourne, który powita nas uroczym „Well, it’s about fucking time”. W dalszej kolejności będziemy mieli okazję spotkać Lemmiego Kilmistera z Motörhead, Roba Halforda z Judas Priest. Bardzo duży plus za podłożenie głosów owych legendarnych artystów do postaci w grze. Dodatkowy plus za ciekawe i inteligentne zabawy imionami. Najczęściej są to hybrydy dwóch imion lub cech charakterystycznych dla danej postaci. Generalnie jest zabawnie, jak spotykamy choćby Larsa (wiadomo którego), który wygląda jak Dave Mustaine.

Fabuła na szczęście w pewnym momencie przestaje być liniowa i wita nas swoim otwartym światem. Jesteśmy w stanie wykonywać zadania poboczne, które może nie są zbyt interesujące, ale powinny sprawić trochę frajdy. Gra w pewnym stopniu pozwala modyfikować wygląd, broni oraz piekielnego hot roda. Modyfikacje są dwojakie, typowo wizualne oraz zmieniające właściwości broni.


Podsumowanie

Brütal Legend to gra, w którą powinien zagrać każdy fan mocniejszych brzmień. To gra o metalu, o metalowcach i raczej bym powiedział, że dla metalowców lub osób lubiących rockowe brzmienia. Świat i fabuła jest absolutnie oryginalna i czadowa. Duży plus za cudowne intro, poczucie humoru oraz wspomniane legendy. Gra stanowi jednocześnie kopalnię ciekawych zespołów. Gra z pewnością przypadnie do gustu osobom w klimacie, jednak nie obędzie się bez pewnych zgrzytów.

Przede wszystkim, to co psuje świetną rozgrywkę, to elementy RTS. Model walki też pozostawia wiele do życzenia, nasza postać jest wolna i w zasadzie ciężko jej unikać ciosów, nie obraziłbym się za możliwość choćby prostego przeturlania się. Dlaczego też nie można skakać? Tego kuriozum nie jestem w stanie pojąć. Brak widocznego paska zdrowia też bywa irytujący, o naszej kiepskiej kondycji dowiadujemy się dopiero, gdy jesteśmy praktycznie na hita. Brak minimapy podczas jazdy samochodem przeszkadza. Przyczepię się też do jednej małej pierdółki, mianowicie szkoda, że na oficjalnym soundtracku nie znalazła się chociaż jedna piosenka z repertuaru Metalliki, Slayera, Iron Maiden, czy choćby jednego z przedstawicieli death metalu np. Cannibal Corpse. Podejrzewam, że była to kwestia licencji, ale i tak pozostaje pewien żal w moim metalowym serduszku 🙁 Generalnie jednak gra się broni oryginalnym podejściem do tematu, legendami metalu, zabawnymi tekstami i czadową historią, zatem jeśli przejdziemy przez wkurzające elementy RTS, to gra zaserwuje nam mnóstwo dobrej zabawy. Polecam!

Brutal Legend

7.8

FABUŁA

8.0/10

GRAFIKA

7.0/10

DŹWIĘK

10.0/10

POZIOM TRUDNOŚCI

7.0/10

MIODNOŚĆ

7.0/10

Pros

  • MUZYKA MUZYKA MUZYKA!
  • Ozzy!
  • Jack Black
  • Poczucie humoru
  • Czadowa historia

Cons

  • Niedopracowany model walki
  • Za dużo elementów zręcznościowych
  • Irytujące elementy RTS
  • Sterowanie