Prey (2017)

Drogi czytelniku, jeśli pamiętasz czasy, kiedy na komputerach klasy PC królowała druga część System Shocka, to zapewne pokochasz Prey. Zapraszam na pokład Talosa I.

Fabuła


Ziemia, rok 2032. Zaczynamy nowy dzień. Budzimy się w mieszkaniu, jest minimalistyczne i przytulnie nowoczesne. Kiedy tak się rozglądamy, nagle dostajemy informację, że czas zbierać się do pracy… (gra, w której trzeba pracować, bleahhh!) Wjeżdżamy na ostatnie piętro wieżowca, pilot helikoptera już na nas czeka. Po kilku minutach przylatujemy do siedziby głównej TranStaru. Wkrótce okazuje się, że jesteśmy nie lada szychą – nazywamy się Morgan Yu i stanowimy trzon najważniejszych naukowców korporacji, a dodatkowo nasz brat Alex jest prezesem firmy. Przechadzając się korytarzami. Trafiamy na Alexa, kieruje nas do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie czeka nas seria testów. Na podstawie ciekawych zagadek logiczno-behawioralnych określamy charakter głównego bohatera, co wydaje się mieć wpływ na dalszą rozgrywkę, a przynajmniej na zakończenie. Kiedy już kończymy fazę testów, dochodzi do incydentu. Po drugiej stronie szyby obserwujemy jak do twarzy jednego z naukowców przyczepia się dziwna czarna substancja. Wszystko to wygląda jak sen, z którego budzimy się i ów scenariusz mógłby się powtórzyć, gdyby nie dzwoniący telefon. Tajemniczy głos informuje nas, że musimy uciekać. Wydostajemy się z pomieszczenia i odkrywamy przerażającą prawdę – nie dość, że stacja została opanowana przez obcy gatunek – Tyfony, to na dodatek przez cały czas uczestniczyliśmy w jednej wielkiej symulacji. Jak do tego doszło oraz jakie losy czekają głównego bohatera? O tym będziecie musieli przekonać się sami.

Rozgrywka


Prey jest bardzo dynamiczną grą FPS z elementami RPG, jednak pod wieloma względami różni są od kanonicznych gatunków. Możemy zapomnieć o zdobywaniu punktów doświadczenia, nie dostaniemy ich za zabijanie wrogów lub inne aktywności. Twórcy zaoferowali za to inny, ale jakże przyjemny system rozwoju postaci – są nimi neuromody. Czym są neuromody? To specjalne urządzenia z tyfoniczną substancją, dzięki której staniemy się mistrzami w różnych dziedzinach życia. Początkowo będziemy mogli udoskonalać typowo ludzkie umiejętności, jak inżynieria, udźwig lub posługiwanie się bronią. Natomiast w dalszej części gry, dzięki aktywowaniu specjalnej umiejętności, będziemy mogli zdobyć zdolności Tyfonów, jak choćby telekineza lub psychoszok. Co ciekawe ilość przyswojonych umiejętności obcych form życia, wpływa na nas bezpośrednio. Kojarzycie porzekadło – jesteś tym, co jesz? W tym przypadku jest dość podobnie. Może nie zamienimy się w obcą formę życia, ale im więcej materiału tyfonicznego w naszym organizmie, tym mniej człowieczeństwa w nas samych. Czym będzie to skutkowało? Przede wszystkim tym, że wieżyczki strażnicze identyfikujące wrogów będą do nas strzelać bez ostrzeżenia.

W samej grze czeka nas sporo ciekawych zadań pobocznych, choć przyznam szczerze, że kilka z nich mnie mocno zmęczyło z racji trudności w znalezieniu odpowiedniej lokacji na stacji. Talos I jest naprawdę spory, mimo zamkniętej konstrukcji posiada wiele pięter, nie wspominając już o tym, że można wyjść przez śluzę na zewnątrz i zacząć eksploracje kosmosu (oczywiście nie całego, ale przynajmniej tego w obrębie naszej stacji). Jak przystało na świetnego space shootera nie zabrakło też hackowania urządzeń… dobrze jest posiąść tę umiejętność w miarę na początku rozgrywki. wówczas mało który terminal lub drzwi będą stanowić przeszkodę. Gra oprócz rozbudowanej fabuły serwuje dużą dowolność rozgrywki. Możemy rozwiązywać sprawy po cichu w stylu Assasin’s Creed lub zabawić się w badassa i eliminować wszystko, co się rusza, włączając w to naszych kolegów ze stacji badawczej. Wolność wyboru to kluczowe słowa określające Prey. Możemy nawet spróbować przejść całą grę, nie zabijając absolutnie nikogo. Wydaje się to niemożliwe do wykonania, ale biorąc pod uwagę fakt, że twórcy zaimplementowali takowy achievement, jest to do zrobienia.

Wrogowie – w grze mamy wiele rodzajów tyfonów, od tych najmniejszych – mimików, które jak nazwa wskazuje, będą do złudzenia przypominać najzwyklejszy w świecie przedmioty, po te naprawdę duży i potężne jak choćby Koszmar. Łącznie mamy kilkanaście różnych kreatur, różniących się od siebie wielkością, wyglądem, umiejętnościami oraz odpornościami. Co ciekawe w wielu przypadkach przeciwnicy generowani są losowo, a więc do końca gry należy zachować czujność, gdyż nie wiadomo, czy jakiś kubek do kawy nie okaże się być śmiertelnym zagrożeniem. Mimiki są małe, ale szybkie jak diabli, więc praktycznie każda potyczka stanowić może wyzwanie. Z kolei Koszmar to jeden z najpotężniejszych Tyfonów w grze. Jeśli zapragniemy z nim walczyć, należy się liczyć z ogromną stratą amunicji, która w Prey jest na wagę złota chyba, że posiadamy granat recyklingowy.

Podsumowanie


Prey jest trochę jak potwór Frankensteina, z tą różnicą, że składa się z różnych części, które o dziwo idealnie do siebie pasują. Jest to swoista hybryda System Shocka, Bioshocka, Half-Life’a, Aliena i kilku innych gier. Duch i klimat tych gier jest mocno wyczuwalny praktycznie na każdym kroku. Bardzo cenię takie podejście do sprawy, gdyż gra mimo pewnych nawiązań, nadal pozostaje oryginalną produkcją. Pod względem fabuły również nie mam zastrzeżeń. Grając niejednokrotnie natrafimy na trudne wybory moralne – przyjdzie nam wybierać między mniejszym złem, a złem koniecznym, lub po prostu postawić nasze przeczucie. Twórcy stworzyli eksperymentalną grą, niby nic nowego, bo przecież podobne systemy wyborów moralnych można było spotkać w wielu starych grach takich jak choćby w Fable, Fallout, Baldur’s Gate itd, jednakowoż w przypadku Prey’a mam wrażenie, że nasze wybory potrafią delikatnie dotykać sumienia. Jest to efekt wsiąknięcia w klimat fabuły, która może nie jest odkrywcza, ale perfekcyjnie skonstruowana. Postacie w grze są wyraziste i w pewnym sensie stanowią nie tylko model człowieka – czuć w nich pewną iskierkę człowieczeństwa. Można mieć wrażenie, że żyją własnym życiem, a tragedie, które ich dotykają są efektem czyjejś zabawy w Boga. Podsumowując – klimat, grafika, fabuła i feeling ciągłego zagrożenia, to elementy sprawiające, że wsiąkniemy na wiele godzin. Zdecydowanie polecam!

Prey

9.4

FABUŁA

9.5/10

GRAFIKA

9.5/10

DŹWIĘK

9.0/10

POZIOM TRUDNOŚCI

9.0/10

MIODNOŚĆ

10.0/10

Pros

  • Fabuła
  • Poziom Trudności
  • Klimat
  • Grafika
  • Udźwiękowienie

Cons

  • Dodatek Mooncrash mógby być lepszy
  • Mapa